Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła przejecie systemu ViaToll przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
Na wniosek GITD raport z kontroli został jednak utajniony – podaje TVN24.pl. Jak informuje serwis, teraz sprawą zajmuje się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – sprawdzi czy utajnienie było zasadne.
Generalny Inspektorat Transportu Drogowego przejął Krajowy System Poboru Opłat 3 listopada ub. roku. Wcześniej systemem, z którego do funduszu służącego budowie dróg wpływało średnio ok. 5 mln zł dziennie, zarządzał prywatny operator – Kapsch. Rząd postanowił to zmienić i przekazać pobór opłat podmiotowi publicznemu. Wymagało to m.in. zmiany ustawy od rogach publicznych oraz unieważnienia trwającego już przetargu na następcę Kapscha, z którym umowa jesienią 2018 r. dobiegała końca. Jak wówczas uzasadniano cel reformy, chodziło o obniżenie kosztów, uniezależnienie ważnego systemu od prywatnego, w dodatku zagranicznego podmiotu oraz wykorzystywanie systemu także do innych funkcji, np. związanych z podatkami.
W nowych warunkach system przejął Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
Ucieczka do przodu czy do tyłu?
- To nie był reforma, tylko ucieczka przed opóźniającym się postępowaniem przetargowym – komentuje Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Jeżeli Państwo decydowało się upaństwowić już system, należało to zrobić wykorzystując wiedzę GDDKiA a nie kompletnie nieprzygotowanej GITD – stwierdza Furgalski.
Jak dodaje Furgalski, „GITD natychmiast pozbyła się problemu przerzucając odpowiedzialność na Instytut Łączności, zaś Instytut na szereg podwykonawców, w tym Kapsch, bez udziału którego zapewne przejecie systemu nie nastąpiłoby w sposób płynny”.
Na przygotowanie się do podjęcia nowych obowiązków miał ok. 11 miesięcy. Na początku listopada informowano, że wszystko poszło zgodnie z planem a interesy Skarbu Państwa nie są zagrożone.
Krytyka utajniona
Według TVN24.pl innego zdanie jest Najwyższa Izba Kontroli. „Pracę Generalnego Inspektora Transportu Drogowego Alvina Gajadhura oceniono negatywnie. W wielu aspektach również jako nierzetelną” – podaje portal. „Raport NIK wprost stwierdza, że występuje ryzyko dla interesów Skarbu Państwa, czyli dla zapewnienia wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego - zgodnie mówi tvn24.pl kilka osób, które poznały treść raportu” - czytamy na portalu.
Krytyczny dla tej instytucji raport, według tego źródła, został jednak utajniony na wniosek GITD oraz Instytutu Łączności.
Według informacji oficjalnych, koszty funkcjonowania systemu nie wzrosły w stosunku do wcześniejszych. Jakie one są dokładnie, nie wiemy, wykonywanie poszczególnych zakresów zostało zlecone wyspecjalizowanym podmiotom prywatnym (zgodnie ze znowelizowaną ustawą, GID miał do tego prawo), przy czym początkowo w większości przypadków chodziło o zlecenia w trybie negocjacji bez ogłoszenia. W taki sposób na przykład powierzono obsługę systemu Instytutowi Łączności (wartość umowy to 441,7 mln zł) a ten w podobny sposób zawarł umowę z firmą Kapsch – wartość i zakres umowy z podmiotem prywatnym nie została ujawniona, ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa.
Zlecenia w trybie bezprzetargowym tłumaczono pilną potrzebą realizacji zamówienia przy jednoczesnym braku czasu na przeprowadzenie przetargu.
Pośpiech nie sprzyja redukcji kosztów
Zdaniem Adriana Furgalskiego, zawierane przez GITD umowy pomijające otwarte postępowania przetargowe, nie pozwoliły zracjonalizować kosztów, które miały być o 30 proc. niższe w stosunku do usługi świadczonej przez Kapsch.
Podmioty wybrane w drodze negocjacji bez ogłoszenia z czasem mają być zastąpione wybranymi w trybie konkurencyjnym.
Pod koniec lutego GITD wybrał najkorzystniejszą ofertę w przetargu na utrzymanie infrastruktury przydrożnej (nie udało się tego rozstrzygnąć postępowania przed 3 listopada, więc początkowo zlecono to zadanie w trybie bez ogłoszenia). Wybrano jedyną ofertę złożoną przez… konsorcjum na czele z Kapschem. Propozycja została wyceniona na 250,9 mln zł i była to kwota wyższa niż planował wydać GITD (232,3 mln zł).
Obecnie trwa m.in. przetarg na wybór operatora manualnego poboru opłat na autostradzie A4 między Wrocławiem i Gliwicami – pierwszy przetarg, jeszcze przed listopadem ub. roku został unieważniony, ze względu na ceny przekraczające budżet – mowa właściwie o jednej cenie, bo jedyną ofertę na ten odcinek złożył… Kapsch (udało się wówczas wybrać tylko operatora dla odcinka A2, gdzie konkurencyjną dla Kapscha propozycję złożyła firma Intertoll; to ona świadczy teraz z wolnej ręki usługi na A4).
Oferty w nowym przetargu miały być otwarte 1 kwietnia, ale termin ten został wydłużony do 18 kwietnia. Już wiadomo, że nie uda się dotrzymać pierwotnego terminu dla rozpoczęcia świadczenia usługi wyznaczonego pierwotnie na 7 maja – przesunięto go na 7 listopada.
Publiczne, to dlaczego tajne?
Według TVN24.pl obecnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na wniosek niezależnych audytorów, sprawdza zasadność utajnienia raportu NIK dotyczącego przejmowania systemu.
– Nie rozumiem utajniania jakichkolwiek elementów finansowych w tej usłudze, bo mówimy o pieniądzach publicznych! Uwzględniając nowe etaty i koszty w GITD widać, że nie jest ani taniej, ani bardziej „polsko”, zaś konstruowanie nowego systemu poboru opłat przez Państwo budzi wątpliwości o jakość i niezawodność – komentuje sytuację Adrian Furgalski.
Autor: Elżbieta Pałys - źródło: RI/TVN24.pl