Włoskie firmy budowlano-drogowe przegonione z budowy wielu nowych dróg w Polsce chciały waloryzacji kontraktów z powodu znacznego wzrostu cen materiałów od dnia zawarcia kontraktów.
Wykonawcy nie wracają, umowy są zrywane, a przetargi unieważniane - coraz gorzej wygląda sytuacja z budową polskich dróg. W ostatnich dwóch miesiącach aż z kilkunastoma odcinkami autostrad i dróg ekspresowych były problemy. Sprawa jest poważna. Chodzi o setki kilometrów i wiele miliardów złotych –pisze TVN24BiS.pl - Problemy na budowach polskich dróg zaczęły się na wiosnę. Na wielu odcinkach w Polsce nie działo się nic, a wykonawcy po zimie odmawiali powrotu na place budowy. Jeszcze w lutym włoskie koncerny wystąpiły do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o dopłatę 1,2 mld zł - podlicza TVN24BiS.pl.
Niby jest to logiczne, bo skoro rok temu zobowiązałem się wybudować drogę za 400 mln złotych, ale niezależne ode mnie, ale od państwa, czyli od zlecającego, ceny materiałów i energii wzrosły o kilkadziesiąt procent, to mam prawo żądać waloryzacji warunków transakcji.
Niestety - polskie przepisy ustawy o zamówieniach publicznych czegoś takiego nie przewidują.
Przez to firma, która chciała dopłaty 150 mln złotych do kontraktu, straciła ten kontrakt. Dwie inne - już w nowym przetargu na dokończenie zadania tej pierwszej – zażądały odpowiednio ponad 200 i ponad 400 mln złotych, czyli więcej o 50 i 250 mln złotych od „przegonionej” z budowy pierwszej firmy.
Zamawiający, czyli GDDKiA nie ma takiej kasy na tę inwestycję. Więc będzie zapewne nowy przetarg, potrwa kolejnych kilka miesięcy, zanim zostanie rozstrzygnięty.
Kolejne miesiące zajmie sprawdzanie poprawności złożonych ofert, następne miesiące - rozpatrywanie szczegółowych pytań potencjalnych wykonawców. W tym czasie oczywiście ceny materiałów, paliw czy energii będą nadal rosły, zaś rządowi urzędnicy w pocie czoła będą przeliczali kolejne słupki.
Uważam, że gdyby uznać - po sprawdzeniu - żądania pierwszego wykonawcy, to:
1. Nie zszedłby z budowy, oczekując jedynie realnej waloryzacji kwoty kontraktu
2. Sprawę można by załatwić najdalej w ciągu kilku tygodni, bez konieczności rozpisywania nowych przetargów, ich sprawdzania i korygowania
3. Kierowcy zyskaliby na czasie najmniej kilkanaście miesięcy skróconego czekania na otwarcie nowych odcinków dróg kategorii S.
Innym problemem staje się utrata milionów unijnych dotacji na zamrozone obecnie inwestycje.
Rachunek jest więc wyjątkowo prosty, ale wprost przeciwny polskim przepisom i zdrowemu rozsądkowi.
Autor: Zbigniew Juchniewicz/motomaniacy.tv