Na początku lipca Krajowa Administracja Skarbowa oficjalnie przejęła nadzór nad Krajowym Systemem Poboru Opłat od Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.
Przejęcie przez KAS nadzoru nad systemem to jasny sygnał, że głównym celem jego funkcjonowania ma być zwiększenie dochodów budżetu państwa.
KAS zapowiada, że już w przyszłym roku na polskich drogach będzie obowiązywał nowy system poboru opłat dla samochodów ciężarowych, oparty na technologii satelitarnej – GNSS. Czy jednak sama zmiana technologii pozwoli na zwiększenie efektywności i wpływów do kasy państwa? Teoretycznie takie rozwiązanie ma same zalety – praktycznie każdy kierowca posiada i używa tego typu telefon lub korzysta z tabletu z funkcją lokalizacji. Nie ma jednak gwarancji, że GNSS będzie bardziej skuteczny niż obecnie funkcjonujący system.
Smartfon z GPS czy bramownica?
Na pierwszy rzut oka system bazujący na geolokalizacji wydaje się lepszy – nie ma konieczności instalowania bramownic, a kierowcy nie muszą kupować specjalnych urządzeń, bo przecież GPS jest w każdym smartfonie. Jednak obecnie funkcjonujący w Polsce radiowy system poboru opłat za korzystanie z dróg bazuje na technologii DSRC nie bez przyczyny jest rozwiązaniem powszechnym. Już ok. 80% tego typu systemów działających na świecie to właśnie DSRC. Cechują się one obniżeniem do minimum kosztów związanych z transferem danych, gdyż nie ma konieczności stałego ich przesyłania między centralą a każdym urządzeniem pokładowym jak w przypadku GNSS (np. smartfonem kierowcy lub urządzeniem zakupionym w tym celu przez firmę transportową). GPS poprzez nieprzypisanie urządzenia do danego pojazdu daje pole do manipulacji. Należy bowiem pamiętać, że system jest na tyle szczelny, na ile daje on kontrolę nad jego użytkownikami. W obecnie funkcjonującym systemie urządzenie do pobierania opłaty za przejazd drogami może być używane tylko w tym pojeździe, na który zostało zarejestrowane, a wykrywa go infrastruktura zainstalowana na odcinkach dróg objętych opłatami. To powoduje, że niezwykle trudno jest go ominąć. Bramownice pozostają też pod kontrolą pobierającego opłaty w przeciwieństwie do satelitów wykorzystywanych w systemie GPS.
Każdy, kto korzysta z nawigacji GPS w samochodzie osobowym, a zwłaszcza w urządzeniach fabrycznych, które nie są aktualizowane na bieżąco, wie że system ten potrafi pokazywać przejazd po nieistniejącej drodze albo nawet pokierować w inne miejsce, niż wskazane przez użytkownika. Urządzenia peryferyjne mogą się też rozładować, zawiesić albo zostać zgubione, jeśli kierowca nosi je ze sobą, jak w przypadku smartfona. To dlatego działające w niektórych krajach systemy bazujące na GPS cechują się relatywnie dużą liczbą reklamacji, gdyż dane dotyczące pokonywanej przez dany pojazd trasy potrafią być nieprecyzyjne.
W przypadku technologii DSRC dowód przejazdu jest niepodważalny. Nic więc dziwnego, że koszty operacyjne systemów GNSS są wyższe niż DSRC. W tym drugim przypadku urządzenie służące do poboru opłaty jest na stałe zainstalowane na drodze, co zapewnia praktycznie 100% szczelność oraz pełną automatyzację rozliczenia płatności. Dodatkowo obowiązek używania GPS-ów może wśród kierowców budzić niechęć i obawy związane z inwigilacją, jeśli źródłem określania lokalizacji będzie wykorzystywany przez nich na co dzień w celach prywatnych smartfon.
Hybrydowe rozszerzenie dostępne od zaraz
Przetarg na system GNSS ma ruszyć jeszcze w tym roku, ale jego pełne wdrożenie to kwestia kilku lat. Dlatego tymczasowo, a być może nawet docelowo, możliwe jest utrzymanie obu systemów. Taka możliwość powinna zostać dopuszczona jak najdłużej, gdyż część kierowców i firm może wyrażać chęć pozostania w obecnym systemie. Jednocześnie „hybryda” umożliwiłaby rozszerzenie poboru opłat na nowe odcinki i ujednolicenie poboru opłat za drogi w Polsce. Taka możliwość występuje już teraz, gdyż drogi ekspresowe, które oddano do użytku w latach 2018-2020 i nie objęto opłatami liczą ponad 1000 km, z czego aż 3 odcinki mają 100 lub więcej kilometrów długości.
Autor: Rynek Infrastruktury/Krajowa Administracja Skarbowa