Policjanci z Torunia zatrzymali 40 -latka, któremu zarzucili mu sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, przyczynienie się do wypadku śmiertelnego i ucieczkę z tego miejsca. Może mu grozić do 12 lat więzienia.
Od wczorajszego wypadku na autostradzie A 1 przez cały czas trwały intensywne czynności toruńskich policjantów, aby ustalić kto jako ostatni jechał oplem astrą, która przyczyniła się do nocnego ciągu zdarzeń w ruchu drogowym. 13 lutego tuż po północy na autostradzie A1 (148 km), w kierunku na Gdańsk, na wysokości miejscowości Kopanino doszło do tragicznego w skutkach wypadku z udziałem pięciu aut.
Tuż po zdarzeniu kierowca opla astry pozostawił pojazd i oddalił się z miejsca wypadku. Od samego początku i szukali go policjanci.
- W środę po południu do jednej z jednostek w województwie zgłosił się mężczyzna, który stwierdził, że wieczora poprzedzającego to zdarzenie pozostawił pojazd, który mu został oddany w użytkowanie z kluczykami w stacyjce i z włączonym silnikiem - informuje podinsp. Wioletta Dąbrowska, oficer prasowy KMP w Toruniu. - Następnie pojazd ten został mu skradziony. Był to ten sam pojazd, który uczestniczył w nocnym zdarzeniu na autostradzie.
Od samego początku wersja podawana przez tego człowieka budziła pewne wątpliwości policjantów, którzy ze szczególną wnikliwością badali okoliczności całego zdarzenia. Wersja podawana przez mężczyznę w sposób znaczący odbiegała od poczynionych ustaleń zarówno kryminalnych i śledczych. Mężczyzna został zatrzymany. To 40-latek pochodzący z powiatu inowrocławskiego i w przeszłości był notowany m.in. za włamania, kradzieże oraz łamanie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.
W czwartek policjanci zarzucili mu sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, przyczynienie się do wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z tego miejsca. Może mu grozić do 12 lat więzienia. W piątek zostanie doprowadzony do prokuratury.
Autor: KMP w Toruniu